"Faustyna i Zydzi."

W najbliższym czasie, to jest 30-ego kwietnia, nasz Papież dokona kanonizacji (oficjalnego uznania za świętą) siostry Faustyny Kowalskiej. Jest to dobra okazja, by trochę przybliżyć polskim czytelnikom sylwetkę tej świętej.

Faustyna urodziła się w 1905 roku w chłopskiej rodzinie w Głogowcu w województwie konińskim. Zmarła bardzo młodo na gruźlicę w 1938 roku. Odebrała bardzo skromne wykształcenie na poziomie szkoły podstawowej. W 1925 roku wstąpiła do Zgromadzenia Matki Bożej Miłosierdzia. Faustyna była mistyczką, co oznacza, że miała bardzo intensywne poczucie bliskiego kontaktu z Bogiem. W swoim "Dzienniczku" zanotowała rozliczne wizyty Jezusa i swoje z nim rozmowy. Chrystus wielokrotnie nakazał jej, by głosiła światu Jego niewyczerpane miłosierdzie - gotowość przebaczania nawet największym grzesznikom. W tym celu nakazał jej sporządzenie obrazu Jezusa Miłosiernego, obchodzenie pierwszej niedzieli po Wielkiejnocy jako Swięta Miłosierdzia, odmawianie koronki do Miłosierdzia Bożego, oraz czczenie godziny trzeciej po południu (godziny swojej śmierci) jako Godziny Miłosierdzia.

Muszę się przyznać, że kiedy otrzymałem od znajomej z Polski "Dzienniczek" Siostry Faustyny, zabrałem się do tej lektury z pewnym ociąganiem. Ku mojemu własnemu zdumieniu książka ta porwała mnie swoim pięknem. Jest to relacja o miłości duszy ludzkiej do Boga, i Boga do duszy ludzkiej, jakich mało jest w historii ludzkości. Podobnych wzruszeń doznałem tylko parę razy czytając Psalmy, "Wyznania" św. Augustyna, "Naśladowanie Chrystusa" Tomasza A Kempis, czy zebrane przez Martina Bubera "Ekstatyczne Wyznania" ("Ecstatic Confessions"). Zgadzam się z Ks. Arcybiskupem Andrzejem Deskurem, który w przedmowie do wydania pierwszego "Dzienniczka" napisał: "(…) kontrast jaki zachodzi między wykształceniem s. Faustyny, a wzniosłością jej nauki teologicznej, (…) wskazuje na specjalny wpływ łaski Bożej." (s.8)

Moje zamiłowanie dla prawd wyrażonych w "Dzienniczku" zmusza mnie jednak do napisania, że znalazło się w nim parę akcentów antysemickich. Najbardziej wzburzył mnie opis tego, jak s. Faustyna, do spółki z jeszcze inną siostrą, dokonała próby nawrócenia na chrześcijaństwo umierającej na gruźlicę, nieprzytomnej Zydówki, pod nieobecność i bez zgody jej rodziny. (Dz.916).

Po przeczytaniu opisu tego wydarzenia, "Dzienniczek" wysunął mi się z rąk i trudno mi było do niego wrócić. Miałem też tej nocy męczące sny, związane z tym tematem. Po prostu, nie mieści mi się w głowie, jak piękna dusza, taka jaką była siostra Faustyna, mogła nie dostrzec oczywistej niestosowności swojego czynu. Inną rzeczą jest modlić się o miłosierdzie dla duszy bliźniego, a co innego starać się go "nawrócić" wbrew jego i jego bliskich woli. Takie działanie, nawet jeśli powodowane jest najlepszymi intencjami, musi głęboko ranić ludzi innych wyznań.

Wystarczyło by s. Faustynie tylko odwrócić sytuację, i wyobrazić sobie, że zamiast w szpitalu w Prądniku umiera gdzieś w Izraelu, a tu nagle ktoś w przypływie troski, gdy jest  nieświadoma, nawraca ją na Judaizm czy Hinduizm (mniejsza już o to, czy takie  nawrócenie jest możliwe, lub ważne, czy nie). A przecież prosta i bardzo stara, chrześcijańska chciałoby się powiedzieć, zasada mówi: "nie czyń bliźniemu, co tobie niemiłe."

Ten fragment "Dzienniczka" skłania mnie do refleksji na dwa tematy: absolutnego przekonania Chrześcijan o wyższości własnej wiary, oraz życia i interpretacji słów świętych.

Przekonanie o własnej wyższości, szczególnie wyższości własnej wiary, jest w moim odczuciu źródłem wielkiego zła, i nie ma nic wspólnego z życiem i nauczaniem Chrystusa. Człowiek przekonany o własnej wyższości, uważa się za upoważnionego do wyrządzania wszelkiego rodzaju krzywd tym, których uważa za niższych o siebie, szczególnie zaś dla "ich dobra". Takie przekonanie pomnożone do skali społecznej sprawiło, że chrześcijaństwo jest religią tak agresywną, nietolerancyjną i przez wielu, wbrew oczywistej intencji Jezusa, obawianą. To przekonanie sprawiło, że w przeszłości Chrześcijanie przynieśli krzyż wielu narodom "mieczem", i nie tylko wymordowali miliony Zydów (szczególnie podczas Shoah), ale poprzez wieki, o wstydzie nad wstydami, zabijali siebie nawzajem.

Dopiero niedawno dzięki wyjątkowej moralnej odwadze Papieża Jana Pawła II-go, Chrześcijanie zaczynają wyrażać ubolewanie za "grzechy popełnione wobec narodu izraelskiego." Dlatego też wydaje mi się ważne, by nie pozostawić bez komentarza słów świętej, aby w przyszłości nasze milczenie nie zostało użyte jako uzasadnienie, czy przyzwolenie, dla pogromów. Myślę, że bardzo nie chciałaby tego sama s. Faustyna.

Bardzo dobitnie wyraził ten pogląd nasz Papież podczas ostatniej wizyty w Izraelu. Modląc się w Yad Vashem, sanktuarium poświęconym pomordowanym podczas drugiej wojny światowej Zydom, Jan Paweł II powiedział:

"Jako Biskup Rzymu i Następca Apostoła Piotra zapewniam narów żydowski, że Kościół katolicki, kierując się ewangelicznym prawem prawdy i miłości, a nie względami politycznymi, jest głęboko zasmucony z powodu nienawiści, aktów prześladowania i okazywania antysemityzmu skierowanego przeciw Zydom przez chrześcijan w jakimkolwiek czasie i miejscu. Kościół odrzuca dyskryminację w jakiejkolwiek postaci jako zaprzeczenie obrazu Stwórcy nieodłącznego od każdej istoty ludzkiej (Por. Rdz 1,26)." (cytuję za gazetą Wyborczą, 2000-03-28)

Powinniśmy też pamiętać, że umysłowość s. Faustyny, była odbiciem czasów, w których żyła, szczególnie zaś dominującego stereotypu, że to "Zydzi zabili Jezusa". Dopiero później oficjalne dokumenty Kościoła odżegnały się od obarczania winą za to wydarzenie, będące elementem planu zbawienia,  całego narodu żydowskiego. Tak jak wielu świętych przed nią, s. Faustyna, nie była idealną osobą. Obok wielu cnót - miłości do Jezusa, pokory i posłuszeństwa, miała wiele innych, bardziej ludzkich niedoskonałości. Czy to czyni ją mniej świętą? Ja myślę, że nie. Po prostu, "nie święci garnki lepią." Pomimo swoich ludzkich ułomności przekazała nam wszystkim (poprzez swój "Dzienniczek") nieprawdopodobne piękno, będące niewątpliwie odbiciem Piękna, które jest u źródła wszystkiego.
 

Piotr Rajski jest psychologiem w prywatnej praktyce (Roche Miette Psychological Services). Pytania do autora prosimy kierować na adres redakcji. By umówić się na sesję, zamówić kopię artykułu można zadzwonić: (780) 482-5353.

Last updated: 2003/01/03
 
  Home