"Gdzie diabeł nie może…"

"Nie wiem, czy ja jestem pechowa czy też coś innego - pisze Agnieszka. Siedzę i pracuję jak mogę najciszej, staram się pomagać rodzinie tutaj i w Polsce, ale wygląda na to, że im więcej pomagam, tym więcej mam przykrości. (…) Pod koniec lat 80-tych sprowadziłam do Kanady młodego kuzyna. (…) Już dwa lata mieszka ze swoją konkubiną, której rodzina nie akceptuje, bo jest kobietą bez skrupułów. Pod pretekstem prowadzenia finansów w jego małym biznesie robi wszystko, by mieć w nim dojną krowę. (…) Ukradła mu nawet grube pieniądze zarobione na czarno. (…) Ona na mojej rodzinie nie zostawia suchej nitki i potulnego kuzyna chce mieć wyłącznie dla siebie. (…) Mści się chyba za brak urody (jest rozlazła w strukturze i przypomina rozlaną żabę) i za to, że ją mąż rzucił (…). A kuzyn jest owinięty przez nią dookoła paluszka. Jako człowiek potulny i analfabeta w czytaniu po angielsku, wierzy jej na słowo (…). Co robić, gdy się spotykamy z ludzmi, którzy - z nadmiaru wolnego czasu - dręczą innych i za wszelką cenę próbują nas wplątać?"

Samo życie, chciałoby się rzec, Pani Agnieszko. Związki takie, jak pomiędzy kuzynem Pani i jego konkubiną zwykło się kiedyś nazywać "układami symbiotycznymi". W układzie takim ludzie są ze sobą nie dlatego, że się kochają, ale że jakieś siły - wygoda, wspólny interes, lęk przed zmianą, brak wiary w siebie czy tym podobne - trzymają ich razem. Często oparte jest to na wymianie, określanej nieco archaicznie, jako "seks za mięso". Mężczyzna w takim układzie zdobywa zwykle pieniądze (za które kupuje się mięso), a kobieta wynagradza go przy pomocy seksu (niektórym kobietom udaje się "wykpić" samym gotowaniem, praniem i sprzątaniem). Wbrew pozorom układy takie są dość typowe. Pani kuzyn i jego towarzyszka wcale nie należą tu do wyjątków.

Nie jest też niezwykłe, że w układach takich strona zależna (w tym wypadku kobieta) jest bardzo agresywna wobec potencjalnych konkurentek czy jakichkolwiek osób, które by układ symbiotyczny mogły zaburzyć. Ona broni po prostu tego "mięsa" dla siebie i swoich dzieci. Instynktownie rzuci sie na każdego, kto zbliży się do jej miski.

Wygląda na to, iż doszła do wniosku, że Pani i jej rodzina stanowicie dla niej zagrożenie. Najprawdobodobniej wyczuła, że jej nie akceptujecie i że możecie starać się przekonać kuzyna, by ją porzucił. Robi więc wszystko, żeby do tego nie dopuścić. To, że została już pozostawiona przez jednego mężczyznę, czyni takie bezpardonowe zachowanie jeszcze bardziej kompulsywnym.

Pytanie brzmi - co może Pani na to wszystko poradzić? Pierwsza moja refleksja dotyczyłaby Pani chęci pomagania. Ludzie w Ameryce często myślą, że poprzez sprowadzenie krewnych z Polski "pomagają im". Tymczasem nie jest to takie oczywiste. Wiele osób, szczególnie tych którzy mają kłopoty z nauczeniem się języka, ciężko znosi emigrację. Związki się rozpadają, dzieci zostają bez ojca, bo ludzie nie dają sobie rady z tym przeogromnym stresem emigracji. To, zdaje się, przydażyło się Pani kuzynowi jak i jego aktualnej towarzyszce.

Ludzie często inwestują wiele pieniedzy i czasu w takie pomaganie innym. Pozwalają krewnym mieszkać u siebie za darmo, często przez wiele miesięcy, ale rzadko doczekują się jakiejś wdzięczności. To dlatego, że razem z szansą na lepsze życie obdarowują innych także bardzo wymiernym cierpieniem.

Tak że z tym pomaganiem trzeba bardzo uważać. Nie zawsze nasze dobre intencje prowadzą do pozytywnych rezultatów. Często lepiej jest zachować dystans i nie pchać się z własną pomocą, szczególnie gdy się nie zostało o nią poproszonym.

Powie Pani jednak, że kuzyn już tu jest i że tego już nie można zmienić. Jak ma Pani sobie dać radę z nieprzyjemnymi zachowaniami jego towarzyszki?

Niech Pani spróbuje podejść do tego z punktu widzenia chrześcijańskiej miłości. Na kalumnie i obelgi najlepiej jest nie odpowiadać w ogóle. Prawda zwykle broni się najlepiej sama, i wcześniej czy później Pani kuzyn musi się na niej poznać. Chrystus dał nam też nieporównany przykład jak znosić ze spokojem szyderstwo, kalumnie i nienawiść. Gdy w odpowiedzi na takie agresywne zachowania tej kobiety zdobedzie się Pani na wykrzesanie współczucia, być może pozwoli jej się Pani uzdrowić (może dostrzeże ona brak uzasadnienia dla swojej paranoi). Mówią, że nienawiść można pokonać tylko miłością.
Praktycznym zastosowaniem zasady miłości byłoby też dostrzeżenie w tej kobiecie jakichś pozytywnych cech. My wszyscy mamy tendencję (Bóg wie dlaczego?), by koncentrować się na negatywnych aspektach rzeczywistości. W Pani liście podkreśla Pani, na przykład, brzydotę tej kobiety. Chodziłoby więc o to, by zdobyć się na wysiłek dostrzeżenia w niej czegoś ładnego. Może pięknie haftuje, albo dba bardzo o dzieci, albo lubi oglądać zachody słońca?

Może mogłaby jej Pani powiedzieć jakiś komplement następnym razem kiedy się zobaczycie. Jeśli ona wyczuje Pani pozytywne nastawienie i nie będzie się czuła potępiana "w czambuł" przez całą Pani rodzinę, to zrelaksuje się trochę i zamiast kalumniami i intrygami może odpowie czymś pozytywnym.
 
 

Piotr Rajski jest psychologiem w prywatnej praktyce (Roche Miette Psychological Services). Pytania do autora prosimy kierować na adres redakcji. By umówić się na sesję można zadzwonić: (780) 482-5353.

© Piotr Rajski

Last updated: 2003/01/03
 

Home