"Jak sobie radzić ze stresem?"

Początek wiosny to często okres natężenia stresu. Nasze organizmy są już zmęczone zimą i niewiele trzeba, by je wytrącic ze stanu równowagi. Wystarczy często drobna rzecz, byśmy popadli w chorobę. Jest to czas podatności na grypę. Odzywają się w nas stare dolegliwości. Jesteśmy zmęczeni, poirytowani i to często odbija się na naszych najbliższych i na jakości naszej pracy.

Jest wiele szkół radzenia sobie ze stresem. Większość zaleceń w tej dziedzinie można by z grubsza podzielić na trzy grupy:

Na poziomie fizycznym czy somatycznym najważniejsze jest narzucenie sobie pewnej dyscypliny. Ja na przyklad, zanim podejmę obowiązki zawodowe, staram się pójść na krótki spacer (15-20 minut). Takie "przewietrzenie mózgu" sprawia, że lepiej później funkcjonuję. Jeśli to możliwe, próbuję też spacerować w porze lunchu i przed udaniem się na spoczynek.

Staram się uważać na to, co jem. Cieżkie potrawy, takie jak mięso, a także nadmiar słodyczy i kawy sprawiają, że jestem bardziej zmęczony. Trudniej mi zmobilizować serce do wysiłku. Unikam także alkoholu. Alkohol jest dosyć popularnym środkiem antystresowym. Choć może przynieść chwilową ulgę, nie jest rozwiązaniem na dłuższą metę. Często prowadzi do uzależnienia i depresji, nie mówiac już o tym, że kac jest stresem sam w sobie.

Ważne jest przeznaczenie odpowiedniej ilości czasu na wypoczynek i sen. Nasza cywilizacja staje się szczególnie cieżka dla naszych oczu. Telewizja, komputer, to wszystko, co musimy codziennie przeczytać, szczególnie w obcym języku angielskim - stanowi stres. Można temu przeciwdziałać limitując wyeksponowanie oczu na te rzeczy (np. nie więcej niż godzina dziennie dla dzieci na gry komputerowe), jak i często zamykając oczy. Ja wielokrotnie zamykam oczy w ciągu dnia na 2-3 minuty, nawet w czasie intensywnych zajeć. Takie krótkie odprężenie, połączone ze zrelaksowanym oddychaniem, pozwala mi się zregenerować na jakiś czas.

Właściwe oddychanie jest, ogólnie biorąc, bardzo ważne w radzeniu sobie ze stresem. Większość z ludzi oddycha bardzo płytko, co redukuje możliwości naszego organizmu. To tak jakbyśmy do silnika skonstruowanego na benzynę 98-oktanową wlewali benzynę, powiedzmy, 60 oktanową. Samochód (organizm) na takim paliwie pojedzie jakiś czas, ale będzie powolny i szybko się zepsuje. Pamiętajmy więc o głebokim, zrelaksowanym oddechu.

Innymi prostymi praktykami na tym poziomie są czystość i ogień. Ja osobiście biorę prysznic dwa razy dziennie, by obmyć się z nagromadzonych w ciągu dnia "energii". Zwykle po powrocie z pracy przebieram się. Moje samopoczucie poprawia także kontakt z żywym ogniem. Ci spośród Państwa, którzy maja kominki, powinni przy nich spędzać jak najwięcej czasu. Dla mniej szczęśliwych (bez kominka) pewną rekompensatą jest palenie świecy. Kontakt z ogniem daje aurze naszego ciała szansę na oczyszczenie i regenerację. Regenerującym jest też masaż.

Na poziomie emocjonalnym w walce ze stresem najważniejsze jest to, jak sobie radzimy ze złością i irytacją. Nie ma co ukrywać, że dla nas ludzi najbardziej stresujący są inni ludzie. Szef, współpracownik, podwładny, mąż, żona, dzieci, teściowa - wszyscy nawzajem depczemy sobie po odciskach. Najlepszym lekarstwem na emocje jest uczciwe i stosowne ich wyrażanie.

Uczciwe, czyli pozbawione udawania i precyzyjnie nazywające to, co czujemy. Przykład? Lepiej jest, gdy meżczyzna powie: "Zrobiło mi się przykro, gdy nie chciałaś mnie wczoraj pocałować", niż gdyby powiedział: "Jestem taki jakiś wkurzony", albo - co jeszcze gorsze - nie powiedziałby nic lub urządził awanturę na zastępczy temat.

Stosowne wyrazanie uczuć to takie, które nie rani niepotrzebnie uczuć drugiej osoby i które odnosi się do zachowania. Lepiej jest powiedzieć dorastajacej córce: "Irytuje mnie, kiedy blokujesz łazienke rano!" niż wrzeszczeć: "Wyjdź natychmiast!". Powinniśmy się też starać unikąć nieuzasadnionych uogólnien, to jest stwierdzeń zawierających słowa "zawsze" lub "nigdy".

Wreszcie na poziomie mentalnym borykanie się ze stresem można by sprowadzić do zasady: "Nie dajmy się zwariować!". Powinniśmy się przyjrzeć temu, co jest na "naszym talerzu" i sprawdzić, czy pewnych rzeczy nie da się wyeliminować (np. Może syn mogłby sam chodzić na swoje lekcje karate? Może nie muszę go wozić?). Spróbujmy uprościć nieco nasze życie. Często jesteśmy zestresowani dlatego, że wzieliśmy na barki, dobrowolnie, więcej niż możemy unieść. Zróbmy listę priorytetów. Zostawmy tylko rzeczy najważniejsze. Często wymaga to odmówienia sobie pewnych gratyfikacji. Może trzeba będzie odłożyć tę wymarzoną podróż na Hawaje. Ale jeśli pozwoliłoby to uniknąć ataku serca, to może warto to zrobić.

W takim "rachunku sumienia" istotne są takie pytania, jak: "Czego właściwie chcę od życia?", albo, "Co jest celem mojego życia?". Dla nas imigrantów odpowiedzią jest często pragnienie materialnego komfortu. Paradoks polega na tym, że naszych zmysłów  nie udaje się zaspokoić. Cokolwiek byśmy zdobyli, zawsze chce nam się trochę więcej i trochę czegoś innego. I tu tkwi źrodło bardzo poważnego i niekończącego się stresu egzystencjalnego. Często dopiero zwrócenie się ku wartościom duchowym, co może prowadzić do modlitwy lub medytacji, przynosi jakąś ulgę w tej dziedzinie.
 

Piotr Rajski jest psychologiem w prywatnej praktyce (Roche Miette Psychological Services). Pytania do autora prosimy kierowac na adres redakcji. By umówić się na sesję można zadzwonić: (780) 482-5353.

© Piotr Rajski
 
  Home